Rajd Motocyklowy - Włochy 2011 - „Z ziemi
włoskiej do Polski”
Kolejny Rajd rozpoczynający
kolejny sezon, w związku z czym długo wyczekiwany w okresie zimowym przed klawiaturą
komputera :)
Długie
wieczory mijały szybko na czacie z Kolegami, a okres ok dwóch tygodni przed
startem był już gorący - bo trzeba było sprawdzić motocykl jak również
doposażyć się w ekwipunku motocyklowym - zawsze coś się zużyje lub czegoś
brakuje.
Z uwagi, że tym razem na Rajd nie jechałem solo, a z Pasażerką - Viconia20
(174jpg), postanowiłem zapewnić Jej poczucie bezpieczeństwa.
Zakupiliśmy takie
rzeczy jak kurtka motocyklowa - Modeki,
buty SIDI, oraz kask Schuberth C 3 - "ZIBI"
-dzięki za pomoc!
No, zapomniałem o spodniach - również Modeka.
Nie będę się
rozpisywał o rzeczach codziennego użytku, które zapakowane w kufy Givi, ładnie
się zamknęły.
Wyjeżdżamy dzień wcześniej, by spokojnie dojechać do miejsca
startu, nocujemy u Kolegi w Rzeszowie - Dzięki Matti i Ula!
Droga przez Polskę
i 3 województwa - podlaskie, lubelskie i podkarpackie. Sielankowy nastrój tradycyjnie
przepada za sprawą niewidocznej podwójnej linii, którą podobno przecinam
wyprzedając jakieś autko - uświadamiają mnie panowie policjanci. Było to w
lesie, na granicy województw lubelskiego i podkarpackiego. Patrol nieoznakowany,
zapraszają do środka, w tym czasie mogę obejrzeć filmik. :) Z władzą się nie
dyskutuje. :) Wyjaśniam gdzie jadę po co na co i dlaczego i biorę to co dają :(
Tym razem nie czekam na komornika, nie ucieszy się, nie zgarnie prowizji - tradycyjnie
wyjazd na Rajd zaliczam z mandatem :)
Wjeżdżamy do Rzeszowa (003pg), telefon do Kolegi i
jedziemy zaparkować motocykl, udajemy się na nocleg. Po całodziennej jeździe upragniony
prysznic, kolacja, naprawdę wspaniały nastrój i humory do późnej nocy.
Z rana coś
na ząb i jedziemy dalej - na wieczór mamy być w Tęgoborzy - tam nocujemy i
zbiera się cały Rajd, ale że jest rano - jedziemy do Kopalni Soli w Wieliczce (074jpg),
zwiedzamy - Viconia20 jako, że uwielbia sól - liże te wylizane ściany :)
Zdjęcia i na powierzchnię(077jpg).
Przebieramy się, na motocykl i do
Tęgoborzy, po drodze odwiedzamy Niegowić -miejsce gdzie swoją pierwszą posługę
pełnił Ks. Karol Wojtyła (106jpg).
Znajdujemy Kościół - widać z daleka,
parkujemy, jest już kilkanaście motocykli.
Powoli dołączają kolejni Rajdowicze -
znowu się spotykamy, miło jest zobaczyć twarze Kolegów.
Jest 7 maja oficjalne rozpoczęcie naszego
Rajdu - patronat honorowy nad nim objęli: Abp Józef Kowalczyk - Prymas Polski, Abp
Celestino Migliore - Nuncjusz Papieski w Polsce, Kardynał Stanisław Dziwisz,
Biskup Wiktor Skworc, Ambasador RP w Rzymie - Wojciech Ponikowski, oraz Gen. insp.
Andrzej Matejuk - Komendant Główny Policji.
Rozpoczynamy Rajd
uroczystą mszą św. w kościele w Niegowici, w którym chrzczony był generał Dąbrowski,
parkujemy centralnie pod Kościołem(120jpg), jest chwilka na przywitanie się i
kilka fotek(110jpg).
Mszę św. celebruje
Nuncjusz Papieski w Polsce Celstino Migliore i "Nasz" Ksiądz
Jan Zalewski(123jpg,111jpg).
Po mszy przejazd ok. 4 km do miejscowości Pierzchowiec,
gdzie urodził się gen. Jan Henryk Dąbrowski.
Właśnie drogą twórcy Polskich
Legionów, Mazurka Dąbrowskiego, miejscami pamięci bitew i chwały Wojska
Polskiego - Armii gen. Andersa będzie prowadził nasz Rajd.
W tej malutkiej
miejscowości znajduje się pomnik gen. J. H. Dąbrowskiego wybudowany w 1872 roku
przez miejscowych ziemian (132jpg,133jpg).
Nieopodal, bo około kilkudziesięciu
metrów dalej - znajduje się kopiec - usypany przez chłopów w 75 rocznicę
powstania Legionów Polskich i Mazurka Dąbrowskiego(130jpg). Kopiec ten z
biegiem czasu uległ zniszczeniu, więc gdy nadarzyła się okazja - 200-lecie
Mazurka Dąbrowskiego w 1996r. usypano ponownie 7 metrowy kopiec z ziemi
pierzchowskej zmieszanej z ziemią miejsc pamięci narodowej i z pól bitewnych w kraju
i za jego granicami(128jpg, 129jpg).
W tym miejscu krótka modlitwa i już w
deszczu wyjeżdżamy do Tęgoborzy na nocleg.
Hotel jest w
porządku, na miejscu kolacja, wpłaty, odbiór gadżetów, przeciąga się to do późnych godzin, nie dla wszystkich
starczyło koszulek :( dojechały jednak do Włoch :) (929jpg)
Z rana śniadanko i
jedziemy do Bazyliki pw. Św. Małgorzaty na mszę. Przepięknie grała tam
orkiestra górnicza (167jpg).
Po niej z rynku nowosądeckiego ruszamy do
Bratysławy(171jpg).
Słowacja i Austria
to przelotówki. Wjeżdżając do Austrii kupujemy winietkę, chyba 10 dniową, po
4.50 euro, zakupiłem od razu 2 by już na powrót mieć mniej spraw.
Po drodze
wjeżdżamy do Grazu(194jpg) i oglądamy panoramę miasta(13jpg). Austriackie drogi
prowadzące do Włoch są dobre i posiadają ciekawy alpejski krajobraz. Sielankowo
mija nam każdy kilometr.
Wyjeżdżając z Austrii tuż przed granicą włoską robimy
manewr zjazdu i wjeżdżamy do Słowenii(206jpg, 203jpg, 211jpg).
Krajobrazy również
piękne, zakręty też i już ze Słowenii wjeżdżamy do Włoch, lokalizujemy Tarvisio
(0050jpg) i tam nocujemy.
Po śniadanku, które to zapewnił Nam Organizator - odtąd
te śniadanka będą się nam kojarzyć z horrorem - filiżanka kawy, syntetyczny dżemik,
masełko i suchar – wydzielone na porcje!!!
To nie dla mnie i nie dla Viconia20
– małego łasucha!
Chociaż zdarzały
się miejsca, gdzie były porządne śniadania i kolacje to były to wyjątki.
Musieliśmy
więc sami po drodze się dożywiać - może ja czegoś nie zrozumiałem - ale
śniadanie to ma być śniadanie, a nie deser zwłaszcza, że czas na kolejny
posiłek dopiero późnym wieczorem - od tego momentu zgodnie z maksymą - Polak
głodny to zły – czułem, że organizacja nie jest taka jak być powinna.
Zdarzały
się różne sytuacje i Uczestnicy wiedzieli i widzieli, że jest nie tak jak być
powinno! Miałem wrażenie, że organizator nie panuje nad sytuacją.
Pojechałem ,
bo byłem z MotoElitą w Danii i było super - dlaczego więc tutaj tak nie było?
Była i bójka na trasie Rajdu i mnóstwo sytuacji nie do końca ogarniętych.
Po
tym Rajdzie będę jeździł motocyklem, ale nie w chaosie z MotoElitą i nie jest
to tylko moje zdanie.
Dodatkowo hotele we Włoszech mają się tak - jeśli są 4
gwiazdki to na pewno są 3, a jak dwie to 1 - co wiąże się z jakością
wykonywanych usług. Na tym koniec w kwestii organizacji.
Wracając więc do
tematu, wjazd do Rimini - przejeżdżamy przez rzeczkę, która kiedyś była rzeką
graniczną.
Zapamiętana jest zapewne dlatego, że podczas jej przekraczania Cezar
wypowiedział słowa, których i wy używacie -"alea iacta est". Nie
rozumiecie - macie rację, ja też :) OK, w tłumaczeniu -"kości zostały
rzucone", co oznacza, że podjęto decyzję o nieodwracalnych konsekwencjach.
Dojeżdżamy do San
Marino, jest tam spotkanie z władzami RSM, mieszkańcami oraz ministrem
turystyki Włoch.
Po nim wyjazd do Belarii. Jedziemy - mając wybór między
autostradą a drogą krajową - "nacjonalką".
Przejechałem chyba ze 2
odcinki autostradowe –wiadomo, tam nie ma korków i drogi w lepszym stanie, ale
chcąc zobaczyć jak najwięcej „prawdziwych” Włoch zdecydowałem się jeździć nacjonalkami
z resztą naszej grupy -3 motocykle -Ks. Jan, Andrzej Dorotka i ja.
Kilka razy byliśmy
szybciej na miejscu niż ci co jechali autostradą :), ale i nam zdarzały się
poślizgi jak w Lanciano, gdzie prawie wszyscy byli, a my dojechaliśmy z godzinę
później - bo jak to określił Ks. Jan jechaliśmy jak przez Warszawę w godzinach szczytu – tyle,
że ta Warszawa włoska miała długość ze 170 km!
Ciągle w korku, cały czas na
podwójnej ciągłej - (za co ja ten mandat w PL złapałem?), między stadami skuterów
i trąbiących aut jeżdżących na milimetry - wiedzieliśmy, że musimy przyjąć ten
śródziemnomorski styl jazdy, inaczej to my byśmy byli zawalidrogami.
Nieustanny
korek, ciągłe światła, podjeżdżanie, wysprzęglanie,1,2,3, hamowanie i
nieustanna koncentracja bo jadę z pasażerem i kuframi po bokach.
Przeszliśmy
niezły chrzest bojowy i później już normalnie jeździło się nam po Włoszech.
Jadący do tej pory autostradami mieli dopiero ten szok przeżyć. Nieświadomi co
ich czeka J
Po nocce i
śniadaniu - tradycyjnie suchar, wyjazd do San Giovanni Rotondo.
Po drodze mijamy
Anconę – miejsce walk naszych Żołnierzy podczas 2 Wojny Światowej.
W Forli znajduje
się kościół ocalały od całkowitego zniszczenia podczas II wojny światowej, ciekawostką
jest to, że uratowali go właśnie polscy żołnierze z armii gen. Andersa.
Dojeżdżamy
do Lanciano – miejsca, gdzie zdarzył się pierwszy i najważniejszy dla Kościoła
katolickiego Cud Eucharystyczny (356jpg).
Idziemy do Kościółka gdzie mamy Mszę Świętą,
następnie słuchamy brata zakonnego, który opowiada historię kościoła i cudu. Naprawdę
ta historia, miejsce i wiara jest niezwykła
i cieszę się, że tam byłem.
W Loreto
zwiedziliśmy przepiękną bazylikę w której to jest przechowywany Domek
Najświętszej Maryi Panny (336jpg, 340jpg).
Wiąże się z tym również ciekawa
historia. No i kult Matki Boskiej Loretańskiej.
Po zwiedzeniu schodzimy na
Polski Cmentarz Wojskowy, we Włoszech są ich cztery.
Na tym w Loreto znajduje
się 1100 grobów polskich żołnierzy którzy to polegli w rejonie Adriatyku w
drugiej połowie 1944r.
Piękne, zadbane miejsce, pełne zadumy nad losami
spoczywających tu żołnierzy.
Składamy wieńce, zapalamy znicze, krótka modlitwa
i rys historyczny, przejście między alejkami, zdjęcia (305jpg, 309jpg, 0161jpg).
Zapomniałem
dodać, że wjeżdżając do Włoch zajechaliśmy do Wenecji - zakorkowana począwszy
od parkingu po tłumy turystów.
Udało nam się
znaleźć parking(213jpg) i chyba ze 3-4 godziny pochodziliśmy między tymi
wszystkimi atrakcjami, kanałami (227jpg, 0060jpg)(0075jpg, 0077jpg, 102jpg,
111jpg, 122jpg, 150jpg).
Miejsce zupełnie przereklamowane jak dla mnie, nic
nadzwyczajnego.
Wolę Kanał Augustowski - gdy nie ma sezonu oczywiście :)
Późnym wieczorem
wjeżdżamy do San Giovani Rotondo.
Droga wije się w górę, jest ciemno i chłodno.
Dojazd do hotelu, kolacja, tradycyjnie plasterek mięsa, frytki z sałatą, lub
jakiś kurczak.
Podobne menu na trasie całego rajdu.
Codziennie walczyłem z
moimi kuframi – wiadomo - rozpakowywanie i pakowanie z rana :)
Nazajutrz z rana
mamy Mszę Św. W Sanktuarium Ojca Pio(369jpg), w tym samym Kościele gdzie przez
40 lat Ojciec Pio był duszpasterzem.
Stoi ten sam ołtarz, konfesjonał - za
ścianą z pleksy (384jpg), dużo turystów - pielgrzymów.
Po Mszy Św. mamy czas na
zwiedzenie Sanktuarium, zrobienie zdjęć, kupienie pamiątek. Nawiedzamy tombę - grób
Św. Ojca Pio, jest przykryty jakby całunem, nie widać oblicza Świętego (442jpg,
439jpg, 428jpg, 427jpg).
Po tej wizycie
wyjazd do Bari-jedziemy na miejsce Grobu Królowej Bony (495jpg), a w
podziemiach Kościoła znajduje się Kościół Św. Mikołaja(496jpg), prawdziwego(494jpg)
- nie tego komercyjnego z Laponii:), którego także spotkałem na swej drodze :)
Po krótkiej wizycie
zbieramy się i jazda dalej do Casamassima - (458jpg) znajduje się tutaj kolejny
Cmentarz Żołnierzy Polskich - 431 żołnierzy znalazło tu spoczynek.
Wśród nich
był pochowany w kwaterze nr 261 mjr Henryk Sucharski (475jpg, 476jpg), który to
został później ekshumowany i przeniesiony na Westerplatte.
Jako, że jest nas
kilkunastu - organizator nie dotarł z wieńcami, więc nie mając kwiatów razem z
Viconią20 szybko robimy bukiet z czerwonych polnych maków (465jpg).
Wiecie, to
dla mnie był jeden z najpiękniejszych momentów tego rajdu.
Kolega zdjął swoją
chorągiewkę wraz z drzewcem i taki oto złożyliśmy im hołd (471jpg, 468jpg, 466jpg).
Modlitwa Ks. Jana i nasza wspólna, wpis do księgi pamiątkowej i odjazd w
kierunku Matera.
Nazajutrz kierunek Potenza,
znajdujemy się mniej więcej na obcasie lub kostce włoskiego buta :).
W Forlii na
samiutki wieczór popływaliśmy w Morzu Adriatyckim (254jpg), u Włochów jeszcze
przed sezonem, także spokój na plażach.
Przejechaliśmy więc środkowe Włochy i
jedziemy wzdłuż morza Tyreńskiego, trasa Salerno – Amalii - coś wspaniałego krajobrazowo!
Dodać świetną drogę, pogodę, nieźle się jechało! Rajd to także radość z jazdy -
dla mnie!
Dojeżdżamy do Pompei,
chyba każdy wie z czego są znane (511jpg).
Motocykle parkujemy u właściciela
restauracji, nie chce nic za parking - tylko by u niego zjeść - oczywiście się
zgadzamy, przebieramy się i ruszamy na zwiedzanie miasta, które zasypał swym
popiołem wulkan Wezuwiusz (667jpg, 530jpg).
Płacimy wejściówkę, bierzemy
foldery i w miasto, jest oznakowane, opisane, cykamy fotki, dotykamy tego
miasta i po 3 godz. wracamy do naszej restauracji na pizzę :).
W ruinach miasta
znalazłem okulary przeciwsłoneczne i odtąd Ks. Jan w nich jeździ :) Zobaczycie
Go w nich :)
Po Pompejach
jedziemy kilkanaście km w stronę wulkanu Wezuwiusza, droga jest kręta jak to w
górach, ale mocno zanieczyszczona np. olejem i piaskiem.
Tego dnia dużo ludzi
łapie wywrotki na motocyklach.
Dojeżdżamy do podnóża wulkanu, z góry roztacza
się widok na panoramę parku narodowego i Neapol wraz z Zatoką Neapolitańską (677jpg).
Nie wjeżdżaliśmy do Neapolu, może i dobrze - bo to miasto złodziei :).
Parkujemy
motocykle, oczywiście płacimy (generalnie wszystko jest tam płatne) i krótki
spacer - niektórzy wybrali dłuższy - wejście na Wezuwiusza - nie wiem ile im to
zajęło czasu, my stwierdziliśmy, że nie wchodzimy - później trzeba jeszcze zejść
:).
Zaczynamy zjazd, znów powoli, obserwując drogę, kolega ma glebę, krótki
poślizg, nic się nie stało, wolno jedziemy dalej.
Nagle mój motocykl
odmawia posłuszeństwa ???
Elektryka działa - silnik gaśnie!!!
Dzieje się to
podczas zjazdu w dół – podczas wjazdu pod górę jakbym stracił moc w zakręcie – leżę
-pewne.
Włączam awaryjki, wyciągam kluczyk, czekam chwilkę, ponownie rozruch
motocykla – gra - zjeżdżamy więc dalej w dół.
Za kilkaset metrów ta sama
sytuacja - gaśnie silnik!!!
Co za czort? Spokojnie powtarzam tę samą czynność -
odłączam zapłon i ponownie start silnika – gra :).
Kontynuuję zjazd już bez żadnych
atrakcji! Zastanawiałem się co mogło być przyczyną tego stanu rzeczy? Myślałem
o wysokości - ale jeździłem i wyżej motocyklem a (Wezuwiusz-jest-1277m.n.p.m).
Doszedłem do
wniosku, że może paliwo marnej jakości zatankowałem na ostatniej stacji, lub
trzecia i ostatnia możliwość - świece.
Od tamtej przygody
do teraz silnik pracuje bez zająknięcia!
W rozmowach po powrocie w hotelu inni
koledzy mieli podobną sytuację, że gasły motocykle.
Dobrze, że opuściliśmy te
feralne miejsce (643jpg, 680jpg, 670jpg) i dojechaliśmy do Cassino (684jpg).
Widać z daleka jak się wjeżdża
Abazzia di Monte Cassino -czyli Opactwo Benedyktyńskie na Monte Cassino (monte-
góra)(807jpg).
Zostajemy tam przez dwie noce. Cassino - zatłoczone w dzień i
zupełnie puste nocą, niestety musieliśmy przedzierać się w godzinach szczytu
przez miasto.
Niby szlak oznakowany, ale jak to bywa gubimy się by po jakimś
czasie znaleźć właściwą drogę.
Po śniadaniu jedziemy podzieleni na 2 grupy
zwiedzać Muzeum Bitwy o Monte Cassino (794jpg).
Muzeum, jak się
reklamuje, przedstawia w nowy sposób historię, gdzie połączenie filmu, teatru i
trójwymiarowych efektów specjalnych da zwiedzającemu wyjątkowe i pasjonujące
przeżycia (efekty pasjonujące we wczesnych latach 90-tych, zachwycić mogą co
najwyżej osoby żyjące w oderwaniu od postępu technicznego).
Miałem całkiem inne
odczucia - ciągle gdzieś mi tu za mało Polski i udziału naszych żołnierzy - nie
ma nawet tego słynnego zdjęcia gdzie powiewa polska flaga na ruinach klasztoru -
za to jakieś o aliantach i Niemcach są.
Wiecie dlaczego tak
bardzo chciałem pojechać na Rajd Włoski (689jpg)? Właśnie ze względu na Monte
Cassino.
Przed rajdem przeczytałem ponownie, by odświeżyć pamięć,
"biblię" - jak mówią o tym ludzie pokolenia, które przeżyło wojnę - dzieło
Melchiora Wańkowicza, pierwszego polskiego korespondenta wojennego -"Bitwa
o Monte Cassino".
Polecam tę książkę wszystkim tym, którzy tam byli, a za
dużo się nie dowiedzieli. (Dla porównania przeczytałem książkę angielskiego
pisarza o Monte Cassino - każdy swoje chwali, o Polakach jest zaledwie kilka
kartek.)
Ta książka - Wańkowicza-oddaje z każdą ofiarą, poświęcenie polskiego żołnierza.
Pokazuje
jak dużo mieli szczęścia Ci, którym
udało się przeżyć - nie tylko tę bitwę, ale i wojnę.
Niewyobrażalne!
Gdy stoję
na Cmentarzu Polskich Żołnierzy (697jpg) patrząc na te miejsca – wzgórze 596, Głowa
Węża, Gardziel, domek doktora, zastanawiam się, jak oni tego dokonali, jak
zdołali zwyciężyć w tak trudnym terenie?
Ile potrzeba było zwykłej fizycznej
siły by w rynsztunku bojowym walczyć i zwyciężać, ale to zasługa nie tylko tych
żołnierzy walczących na pierwszej linii-również tych na „dole”- w zaopatrzeniu,
logistyce.
Na każdego żołnierza w boju-przypadało 5-6 w logistyce.,
Moja przygoda z
Rajdem włoskim –zaczęła się w ... Londynie.
W Instytucie i Muzeum gen. Sikorskiego.
Dysponując wiedzą zwykłego zjadacza chleba J poszedłem do muzeum. Oprowadził mnie historyk i wszystko powiedział, a
ja, jak to ja ciągle zadawałem pytania :) był czas, a ja chciałem dowiedzieć
się jak najwięcej.
Nawet mogłem dotknąć „klasztoru” - jest tam duża kostka
granitowa będąca jego fragmentem.
Atmosferę pogłębiły inne pamiątki po naszych
żołnierzach.
Co prawda w muzeum trzeba się zachowywać, ale wyprosiłem możliwość
i dotknąłem tego proporczyka (165jpg) jak i dużej flagi, którą zawiesili Ułani
Podolscy, na ruinach Monte Cassino!!!
TEJ FLAGI!!! (163jpg)
Polecam to muzeum -
znajduje się tam dużo pamiątek po naszych generałach - Sikorskim, Andersie, Sosabowskim.
Odznaczenia, ordery, broń, pamiątki po lotnikach z Dywizjonu 303, wreszcie
pułkowe pamiątki ułańskie - jak Sztandar 1 Pułku Ułanów Krechowieckich z mojego
miasta -Augustowa. Jest to jedyny Pułk, który walczył z trzema zaborcami - podczas
słynnej Bitwy pod Krechowcami - skąd nazwa Pułku. Zdjęcie pułkowego sztandaru (
205jpg) i odznaka (123jpg).
Wracamy do Cassino.
Mamy czas na spokojne zwiedzenie Opactwa Benedyktyńskiego (737jpg, 742jpg) i
Cmentarza Żołnierzy Polskich, nazajutrz czeka nas główna uroczystość, a jeszcze
dziś podjeżdżamy na Cmentarz Niemiecki (760jpg, 764jpg).
Po śniadaniu ruszmy na Monte Cassino,
wjazd jest rano, w chmurach, może będzie padać (692jpg)?
Rozpogodziło się i
nieźle grzało podczas Mszy Św. - sprawowali ją nasi Księża - Jan i Ryszard oraz
O. Eustachy Rakoczy (Jasnogórski Kapelan Żołnierzy Niepodległości) (811jpg).
Po
Mszy Św. uroczyste złożenie wieńca przy krzyżu Virtutti Militarii, odśpiewanie
hymnu państwowego oraz " Czerwonych Maków".
Polski Cmentarz na Monte
Cassino - Najważniejszy i o największym znaczeniu symbolicznym dla Polaków.
Pochowanych jest tutaj 1051 Polaków poległych podczas bitwy o Monte Cassino
(801jpg, 729jpg, 808jpg, 810jpg, 819jpg, 825jpg, 826jpg, 834jpg).
Na cmentarzu
niemieckim spoczywa 20.000 żołnierzy, daje to obraz tej walki. Po
uroczystościach wyjazd do Rzymu.
Lokujemy się w hotelu mamy tam chyba 3
noclegi.
Tradycyjnie jak każdego dnia rozpakowywanie się, smarowanie łańcucha,
zamknięcie i przykrycie na noc motocykla - standard.
Od rana mamy program
indywidualny, więc nie śpieszymy się,
Ks. Jan musi popracować nad wywiadem razem
z dziennikarzami, pomaga im także Dorotka(837jpg).
Wyjeżdżamy we
trzy na motocykle ok. godz. 12.
Chyba późno jak inni pojechali
autobusem z rana lub przed nami?
Byliśmy wyjątkowi bo pojechaliśmy na motocyklach
- inni wybrali komunikację miejską. Zostawiłem boczne kufry w hotelu dzięki
czemu mam możliwość lawirowania między autami w ruchu miejskim.
Nie napisałem, że wcześniej
podjechaliśmy nad Morze Tyreńskie popływać :) Woda słona i cieplutka, ludzi
mało (783jpg).
Po drodze również wstąpiliśmy do wykutej w skale kapliczki. Ciekawie
ulokowane miejsce.
OK, jesteśmy w
Wiecznym Mieście - wiecznie zatłoczonym :).
Parkujemy bezpłatnie tym razem, przebieramy
się, spinamy 3 motocykle (841jpg) i idziemy na spacer spokojnie zobaczyć co się
da (867jpg, 843jpg) - da się więcej, gdy jest czas.
My tego dnia na początek
odwiedziliśmy jedną z 4 Bazylik Wielkich - Maria Maggiore (846jpg),
Bazylikę św.
Piotra dnia następnego
.(Po drodze mijamy Koloseum, Forum Romanum i Zęby
Teściowej ołtarz ojczyzny.
Wygłodzeni wstępujemy na pizzę nieopodal Koloseum - smakuje
tak sobie – właśnie - najlepszą pizzę jedliśmy w Cassino - była przepyszna.
Na pizzę
czeka Viconia20 (789jpg, 790jpg, 791jpg), gdybyście chcieli - podaję adres – Trattoria
- Pizzeria "La Fiorente" via Ausonia 6 Cassino(FR).
Po posiłku
pojechaliśmy w stronę antycznego Rzymu - zwiedziliśmy Kościół Quo Vadis.
Henryk
Sienkiewicz , nasz Noblista, przebywając w Rzymie właśnie w tym kościele doznał
natchnienia by napisać tą powieść.
Malutki kościółek na skrzyżowaniu, nie sposób
przeoczyć jadąc do Katakumb Św. Kaliksta, które również zwiedziliśmy z
przewodnikiem w grupie angielskiej. Powrót do hotelu, mijamy wielokilometrowe korki
jadąc sobie z boku :).
Nazajutrz, we wtorek z rana po
śniadanku - znowu suchar - wyjeżdżamy do Rzymu i Watykanu - mamy Mszę Św. w
Bazylice Św. Piotra.
Parkujemy już w Watykanie, motocykli strzeże Gwardia
Szwajcarska.
Przebrani udajemy się na Mszę Św. w Kaplicy Św. Józefa.
Tuż po
niej mamy czas na zwiedzenie Bazyliki i grobu Błogosławionego Jana Pawła II - przez
który to ciągle przelewają się tłumy pielgrzymów i turystów.
W Bazylice spotykamy
pewną starszą Panią, ma 92 lata i jak się okazuje pracowała jako opiekunka w
rodzinie Harleya Davidsona - słuchamy Jej opowieści, jest z synem - Księdzem.
Na
koniec pamiątkowa fotografia.
Z Bazyliki udajemy się na spotkanie w Ambasadzie
RP w Rzymie - miało być spotkanie z Ambasadorem, porządne prezentacje i miłe przyjęcie,
wyszło całkiem odwrotnie -wcale nie czuliśmy się tam dobrze, ambasada była nie
przygotowana na nasz przyjazd – np. Profesor z KUL’u nie miał możliwości
wykorzystania swoich nośników cyfrowych itp.
W końcu z przyjemnością opuściliśmy to niemiłe i nieprzychylne miejsce. Podobnie miało być w Ambasadzie RP przy Watykanie - mając jednak doświadczenie z Ambasady RP w Rzymie - zrezygnowaliśmy z tej wizyty.
W lepszych
nastrojach pojawiliśmy się ponownie w państwie Watykan w środę 18 maja - Dzień
urodzin Jana Pawła II na audiencji generalnej z Ojcem Świętym - Papieżem
Benedyktem XVI.
Nim zasiedliśmy w sektorach (byliśmy bliziutko!), mieliśmy
zgodę na wjazd motocyklami na Plac Św. Piotra!!!
Udało się to chyba po raz
drugi w historii!
Pamiątkowe fotki więc z kolegami i motocyklami
na tle Bazyliki, następnie parking
i udajemy się na Audiencję.
i udajemy się na Audiencję.
Słońce praży, czas mija wolno, pojawia się
papamobile i Papież.
Robi rundkę alejkami wokół sektorów, czyniąc znak krzyża i
zajeżdża do miejsca skąd prowadzi Audiencję.
Wymieniane są poszczególne grupy
pielgrzymów z całego świata w tym także nasza.
Po audiencji nasza delegacja
złożyła Benedyktowi XVI dary - koszulę rajdową -imienną, oraz drukowany obraz i
znaczek rajdowy.
Z Watykanu ruszamy w asyście
rzymskiej policji na paradę przez miasto!
Policjanci stwierdzili - dawno czegoś
takiego tu nie było!
Wiecie ile potrzeba obstawy by w wielomilionowym mieście
utorować bezpieczny i szybki przejazd dla naszych prawie 90 motocykli? –
sześciu policjantów na motocyklach!!!
znając życie w PL trzeba by zatrudnić
z 500 przy przejeździe przez Warszawę :).
z 500 przy przejeździe przez Warszawę :).
Poprowadzili nas z niebywałą precyzją przez
centrum Rzymu trasą przebiegającą w pobliżu głównych zabytków – np. pod Koloseum
zaparkowaliśmy i zrobiliśmy grupowe zdjęcie.
Po czym dalszy przejazd - przechodnie
krzyczeli - Viva Polonia!
Policjanci wyprowadzili nas bezpiecznie może z 40 km
od Rzymu -na autostradowy parking, tam tankowanie, kawa, coś na ząb i ruszamy w
kierunku Asyżu - do Św. Franciszka - Patrona Włoch.
Miasteczko urocze, znajdujemy
Bazylikę MB Anielskiej, parkujemy i idziemy na Mszę Św.
Po czym do hotelu, nazajutrz
z rana zwiedzamy Bazylikę Św. Franciszka i Św. Klary.
Następnie jedziemy do
Bolonii - Odwiedzamy czwarty Polski Cmentarz Wojenny - San Lazzaro di Savena.
Spoczywa
tutaj 1.441 Polaków poległych w ostatnich miesiącach wojny we Włoszech.
Krótka
modlitwa, złożenie wieńca i zapalenie zniczy. Po tym udaliśmy się do parku na
poczęstunek - lody i napoje. Stamtąd przejazd do Reggio Emilia na nocleg.
Z rana śniadanko i
wyjazd na spotkanie w Muzeum Trzy Kolory Włoch.
Niestety Organizator podaje nam
błędny adres literówka - i nie wchodzi to w GPS’y. Dowiadujemy się, że mamy
spotkać przed bramkami na autostradzie - jedziemy tam - a tam nikogo nie ma, wracamy
więc i po poszukiwaniach adresu widzimy parking z naszymi rajdowymi
motocyklami, wjeżdżamy, parkujemy i idziemy na spotkanie - gdzie jest już część
motocyklistów i uroczystość się rozpoczęła.
Właściwie to przybyliśmy na jej
koniec.
Myśleliśmy, że jako ostatni, ale nie - Ks. Jan i spora część dotarła po
nas.
Kompletny zamęt!
Nie zwiedziłem tego muzeum bo musiałem iść przeparkować
motocykl z kolegą, by później dalej jechać.
W tym miejscu
Organizacja wykazała się brakiem organizacji po raz kolejny!
Nie mogąc znaleźć
adresu, szukając Policji z naszymi motocyklami, później przeparkowywując
motocykle i oczekując na przybycie pozostałych straciliśmy bezsensowne kilka
godzin.
Etap Reggio Emilia do bani. Nic nie zobaczone, program nie
zrealizowany.
W Padwie natomiast -
bardzo miłe przyjęcie przez Burmistrza miasta, na Placu przed Urzędem Miasta.
Po
tym krótkim powitaniu zaproszono nas na zwiedzanie Uniwersytetu Padewskiego - którego
absolwentami byli znakomici Polacy: Erazm Ciołek (Vitelon) - podstawy optyki, Mikłaj
Kopernik - astronomia, Jan Kochanowski – literatura, Jan III Sobieski - Przyszły
Król Polski, Jan Zamoyski, Marcin Kromer.
Mieliśmy okazję wstąpić do AULA MAGNA
– miejsca, które tylko i wyłącznie przyjmuje władze akademickie i doktorów
Honoris Causa.
Dziękujemy Panu Burmistrzowi Padwy!
Inną ciekawostką było
wejście do sali, w której - po raz pierwszy na świecie przeprowadzono sekcję
zwłok ludzkich - ma ona kształt elipsy i pnie się rzędami w górę.
Po zwiedzeniu
uniwersytetu przeszliśmy do Sali Rozumu -olbrzymia sala ze sklepieniem jak na
statkach - bez podpór (jakbyście ten budynek odwrócili znaleźlibyście się na
statku :) ).
Znajduje się tam dużo rzeźb, na pewno rotacyjne wystawy, ściany
przyozdabiają freski - przedstawiają wszystkie profesje wykonywane w okresie
jej budowy.
Sala ma znakomitą akustykę - przekonaliśmy się o tym -słuchając
narodowego hymnu włoskiego "Frateli d'Italia", w wykonaniu chóru
dziecięcego -melodia i śpiew wykonanie perfekt!
W podziękowaniu zaśpiewaliśmy
im nasz hymn narodowy "Mazurek Dąbrowskiego" wszystkie cztery
zwrotki.
W krypcie
padewskiej katedry odbyło się spotkanie z profesorem Ryszardem Demelem - podziwialiśmy
wykonane przez niego witraże - Pan Profesor jest artystą -witrażystą i
weteranem walk bitwy o Monte Cassino.
Spotkanie bardzo interesujące, szkoda że
takie krótkie.
Stamtąd udaliśmy
się do Bazyliki Św. Antoniego gdzie była Msza Św. podczas której swojego głosu -
sopranu, dała nam posłuchać - Dominika Zamara – Polka, która ma już spory
dorobek artystyczny - śpiew bomba!
Dla melomanów www.dominkazamara.com.
Oczywiście
zwiedziliśmy bazylikę i grób Św. Antoniego Padewskiego.
Następnie wyjazd do hotelu
i z rana kierunek Austria – Czechy - 730 km.
W Austrii
przejechaliśmy Wiedeń - tam już spokojnie na drogach, a chciało by się pojeździć
"po włosku" :) z temperamentem.
Cel dzisiejszej wizyty w Austrii -Kahlenberg.
Tam wysoko na wzgórzach skąd roztacza się wspaniała panorama Wiednia (1315jpg) znajduje
się mały Kościółek pod wezwaniem Św. Józefa.
Właśnie tędy Król Jan III Sobieski
poprowadził Odsiecz Wiedeńską - Turcy obsadzili wszystko i wszędzie - tego
miejsca jednak nie gdyż uważali je za nie do sforsowania.
Dzięki Królowi Janowi
III Sobieskiemu Europa nie poszła w jasyr i islam.
Co nie przeszkodziło Austrii
już w następnych stuleciach jawnie przyczynić się do rozbioru Polski.
Szybko
zapomniała za co żołnierz polski przelewał krew "Za Wolność Waszą i
Naszą".
My Uczestnicy Rajdów, współcześni patrioci na swój sposób staramy
się zachować pamięć - choć czasem w imię poprawności politycznej nawet prawda
jest niewygodna - lepiej przemilczeć fakty niż tę prawdę wypowiedzieć. Siedzieć
cicho nawet mając rację - to do współczesnej polityki - czy Jan III Sobieski by
to pochwalił?
Powiedział znamienne słowa po bitwie wiedeńskiej "Przybyłem,
zobaczyłem, Bóg zwyciężył".
Na cześć Odsieczy Wiedeńskiej właśnie na
Kahlenbergu w tym Kościele znajduję się tablica upamiętniająca ten fakt (1312jpg).
Stamtąd ruszamy na
nocleg w Czechach, a z rana kierunek PL i Jasna Góra gdzie o 15:30 mieliśmy Mszę
Św., a o 21:00 Ks. Jan Zalewski prowadził Apel Jasnogórski wraz z nami już
nielicznymi Uczestnikami Rajdu w Kaplicy Jasnogórskiej.
Być tam i przeżywać
modlitwę w tym miejscu tak ważnym dla Polski i naszego narodu - po prostu
niesamowite przeżycie.
Z rana kierunek
Augustów, po 16 dniach jedziemy do Domu :).
Kierunek: Częstochowa - Warszawa – Augustów – droga istny horror,
budowa pasa ruchu uskutecznia korki, wiec mijam je jadąc obok sznura
samochodów, Warszawa również w budowie i korki, czas płynie, a my wciąż
praktycznie w tym samym miejscu - kiedy będzie coś takiego jak obwodnica Warszawy?
Za Legionowem korki już się rozmywają i praktycznie pustaki aż do Szczuczyna - a
tam drogowcy robią swoje - czyli korki :), później wypadek tira pod Augustowem,
czyli rozwalony ładunek, strażacy nikogo nie puszczają, widzę że się zmieszczę
i proszę o przejazd, jedziemy do Domu, tradycyjnie zjazd na Rynek Zygmunta
Augusta, pamiątkowa fota dla Nas, motocykla, jesteśmy!(1443jpg)
Przejechaliśmy
6.500 km.
W słońcu i deszczu, po różnej jakości drogach.
Nareszcie można
odespać zmęczenie, w międzyczasie skoczyłem do księgarni... po przewodnik... już
kiełkuje mi myśl o następnym wyjeździe
:).
Właśnie odebrałem
motocykl z serwisu - jak dbasz tak masz :).
Lepiej zatroszczyć się teraz i
należycie pilnować przeglądów niż robić je w pośpiechu w trasie, co się
niektórym zdarzało.
W Rajdzie uczestniczyło 87 motocykli i 125 osób.
Pamiątkowa
wspólna fota od Krzysia Nowaka (8390jpg)
Zdarzały się wywrotki i czasem różne
sytuacje - wiadomo tyle różnych ludzi i charakterów.
Dziękuję Mojej Dzielnej
Pasażerce – DOROTCE - za to, że była dzielna i wytrzymała - choć
jak nieraz mówiła - widziała śmierć w oczach - Ja jej z przodu nie widziałem :)
i chyba dobrze!
Zaproponowałem Jej - masz pojeźdź po Włoszech motocyklem -
NIEEEE!!! - brzmiała odpowiedź.
Cieszę się, że po raz kolejny przejechałem rajd
- w tym po raz pierwszy z Pasażerem na tylnej kanapie.
Zostają miłe wspomnienia,
te mniej miłe - odchodzą w niepamięć.
Dziękuję Ks. Janowi
Zalewskiemu i Andrzejowi Deniziakowi za wspólny Team.
Chciałem również podziękować nowo poznanym
Kolegom i Koleżankom z okolic – Mońki - którzy
wybrali się w taki rajd po raz pierwszy – myślę, że nie po raz ostatni :)
Jakieś rady? Warto jechać przed sezonem - jest
nie za gorąco - jak na Włochy, tankować kiedy można – stacje często nie pracują
przez całą dobę i w święta (sjesta i często zamykane na noc już ok. 18). Negocjować
ceny = przed sezonem można. Liczyć, że euro będzie tańsze :).
Uczestnicy Rajdu : Wojciech "Twardy" Twardowski - Augustów
Dorota
"Viconia20" Maksimowska - Augustów
Poprzednie wyprawy:
- Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński 9.
2009r. (PL, UA, RUS, EST, LV, LT)
- Rajd Motocyklowy "Za Wolność Waszą i
Naszą" Dania 2010r. (PL, D, DK)
- Wyprawa Motocyklowa na Bałkany 2010r. (PL, CZ,
SK, H, RO, BG, MK, AL, RKS, GR, MNE, HR, BiH)
- Rajd Motocyklowy "Z Ziemi włoskiej do
Polski" 2011r. (PL, SK, A, SLO, I, RSM, V, CZ)
Z motocyklowym duchem ale nie motocyklem:
Skandynawia 2008r. Cel - Przylądek Północny Nordkapp (PL, S, N, FIN), oraz
pozostałe miejsca do których dotarłem innymi środkami transportu – np. – GB - tranzyt
się nie liczy :) więc nie ma co
opisywać.
Wyposażenie motocyklisty:
Kask - SCHUBERTH C 3
Rękawice motocyklowe: Przeciwdeszczowe IXS i
do jazdy HELD
Kurtka motocyklowa: YAMAHA ADVENTURE
Spodnie motocyklowe: YAMAHA ADVENTURE
Kombinezon przeciwdeszczowy: IXS
Ochraniacz pleców "Żółw" DAINESE
Buty motocyklowe: SIDI B 2 Goretex
Kominiarka.
Motocykl: YAMAHA Fazer FZ 6 S 2008r.
Modyfikacje: Crash pady, engine guards - ochraniacz
silnika -"gmole" –YAMAHA
2 gniazda zapalniczki
Osłona chłodnicy, aluminiowa z wyciętą nazwą
motocykla – Fazer – YAMAHA
Bagaż:
Zamontowany stelaż, płyta centralna i kufry
GIVI V46 centralny i 2 boczne
Oparcie dla pasażera - GIVI.
Światło stopu kufrze-GIVI.
Tankbag: IXS
Pająk.
Blokada tarczy hamulcowej.
Łańcuch na tylne koło.
Liny z zapięciami.
Opony: DUNLOP - przód, DUNLOP - tył SPORTMAX
Qualfier
Przygotowanie motocykla do wyprawy: we własnym
zakresie.
Części zapasowe zabrane na podróż: od żarówek,
bezpieczników, sprey do opon, także trytytki, taśmy, śrubki, nakrętki, łyżki do
opon (3), świece, sprey do smarowania łańcucha, zapasowa klamka hamulca, kołki,
łatki, kleje, pompka, zestaw narzędzi jak śrubokręty, imbusy, kombinerki.
Uczestnik Rajdu - Pasażerka Dorota "Viconia20" Maksimowska.
Wyposażenie
pasażerki:
Kask - Schuberth C 3
Lady Edition, biała perła :)
Rękawice motocyklowe: SCHIMA
Kurtka motocyklowa: MODEKA "ROMA"
Spodnie motocyklowe: MODEKA
Kombinezon przeciwdeszczowy 2-częściowy: SIDI
Buty motocyklowe SIDI LADY
Kominiarka.
Czas wyprawy:16 dni.
Przejechane kilometry: ok 6500 km.
Awarie: Brak.
Ocena
Motocykla: WZOROWY TURYSTA WE DWOJE - KOCHANY FAZER "DZIOBATY"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz