wtorek, 20 maja 2014

Białoruś 2014 - bez wizy motocyklem na hokeja...


 Pomysł na kilkudniowy wypad za sąsiednią granicę już krążył po głowie od kilku lat.

 Nadarzyła się ku temu okazja by pojechać na majówkę właśnie tam i tak jak lubimy - motocyklem.

 Okazja to Mistrzostwa Świata w hokeju na lodzie których Białoruś jest gospodarzem.

W związku z tym otworzyła swe granice fanom hokeja i turystom - wystarczyło zakupić bilet wstępu na mistrzostwa-który był twoją wizą na Białoruś.

Od słowa do czynu,zebrało się nas 5 motocykli i  auta.

Pierwsza rzecz - bezproblemowy zakup biletów na interesujący nas mecz :) 

Druga sprawa,opracowanie trasy,która i tak okazała się być modyfikowana na bieżąco-chcieliśmy zobaczyć tak dużo,a mieliśmy tak mało czasu!

Jest powód by tam powrócić,co z pewnością uczynimy - bo warto!

Kraj piękny,jest szeroko w sensie dróg,najbliższe autostrady,bo w POlsce B nie ma dróg szybkiego ruchu,i dróg ekspresowych.

W tym miejscu chciałem podziękować szerokiemu forum syjonistycznemu i naszym rodzimym POlitykom którzy szczególnie namawiają by tam nie jeździć.

Powiem wam świnie że pojadę tam niejeden raz! a Wam za zohydzenie tego kraju już podziękuję przy urnie wyborczej

Ludzie i atmosfera na Białorusi jest nie do opisania,począwszy od stanu dróg,a kończąc na stosunkach międzyludzkich,atmosferze Kresów.

Jest co zobaczyć i zwiedzić-ale nie na jeden wypad.

Nasza podróż miała 3 etapy , podczas naszego wypadu 3 dniowego zrobiliśmy ponad 1160 km.

 Gdzieś mi się zawieruszyła karteczka,wiem że  : 

 Dzień 1 : 350 km Augustów - Nowogródek ( Nocleg nad jeziorem Świteź ) . 

Dzień 2 : praktycznie 220 km z czego ze 160 km w deszczu-a raczej oberwaniu chmury :) pięknie zmokliśmy,ale plusem by nocleg na prywatnej kwaterze gdzie na łeb nie lało :) a warunki,extra.

Nocleg w Zasławiu.

Dzień 3 : I ostatni - zwiedzanie i dojazd do granicy i domciu : 560 km :)

Czyli Zasław-Mińsk-Augustów...

Z Augustowa ruszamy ze stacji paliw w 2 motocykle i 1 auto,jedzie JUR,Dorotka-plecaczek,i Twardy.

Kierujemy się do Kuźnicy jadąc przez Sokółkę-gdzie dołącza pozostała 2 motocykli-Grzegorz i Kazimierz.

Jeden motocykl,Daro czeka już na nas tuż za przejściem granicznym.

Przekraczanie granicy nie okazało się żadnym utrudnieniem,dostajemy pomoc w postaci wolontariuszek które wypisują nam i pomagają przy karcie migracyjnej.

Na przejściu kolejne papierki,zgłoszenie do oclenia motocykla,i już bezproblemowo odprawieni.

Idziemy do toalety i do banku by wymienić dolary na białoruską walutę,od razu czujemy się bogatsi przez te tysiące rubli :)  Które upychamy do portfela.

Wreszcie komplet i jedziemy na pierwszą stację paliw,miłe zaskoczenia paliwo po 0.95 dolara amerykańskiego,jasne że to poprawia nastrój więc lejemy-nie najpierw dziegni,później lejesz :) 

Podjeżdżamy kilkanaście km i zatrzymujemy się przed maskotkami mistrzostw świata w hokeju - na pewno jakoś noszą nazwę,są proste i sympatyczne wykonane z beli słomy-robimy fotki i dalej jazda.

Dojeżdżamy do Grodna,tam parkujemy na Placu Sowieckim,czyli w centrum.

Dodam że nasz 1 dzień wyjazdu przypadł w Dzień Pabiedy,czyli wszędzie podniosła atmosfera wielkiego święta,od młodzieży po dorosłych.

Przebieramy się troszkę,zmieniamy motocyklowe buty,i obchodzimy centrum,wstępujemy do Kościoła Farnego,po drodze wszędzie narodowe flagi Białorusi oraz flagi z sierpem i młotem i sowiecką gwiazdą,jak dawniej u nas bywało,ale świnie przy korycie te same tylko nazwę pozmieniały,na jewrosojuzy.

Idziemy w stronę teatru,stamtąd na wysoki brzeg Niemna,po drodze synagoga,straż pożarna,dużo turystów .Dochodzimy do zamku Batorego,skąd jest przepiękny widok na rzekę Niemen.

Stamtąd kierujemy się na deptak by coś zjeść,trafiamy do przydrożnej restauracji,zbieramy zamówienia i oczekujemy na zamówienie.

Przyglądamy się mieszkańcom Grodna-są schludnie ubrani,i roześmiani.

Konsumujemy swoją pizzę,coś tam płacimy,kto by tam liczył.

I zbieramy się ubrać,wyjeżdżamy z Grodna-na wylocie zatrzymujemy się , a tu niespodziewanie podjeżdża kawalkada motocyklistów białoruskich.

Mają zetknięty czerwony sztandar,sierp i młot,namawiają byśmy z nimi świętowali Dzień Pabiedy - akurat tam gdzie stanęliśmy jest chyba największy pomnik w Grodnie  cmentarz żołnierzy radzieckich,mauzoleum.

Przywitaliśmy się i grzecznie odmówiliśmy udziału pod tym sztandarem.

Kierujemy się w stronę Starych Wasiliszek - gdzie urodził się i wychował Czesław Juliusz Wydrzycki czyli Czesław Niemen.

Wchodzimy do domu,oprowadza nas przewodnik,mówi po białorusku-ale rozumiemy wszystko,oglądamy eksponaty,dotykamy historii tego miejsca.

Znajdujemy tam naszywkę od motocyklisty Atomka,kolegi Daro-czyli nasi tu byli :) 

Z Starych Wasiliszek-jedziemy do Nowogródka-muzeum w Dzień Pabiedy zamknięte ale w centrum jest festyn.

Robimy objazd.

Spotykamy tam kolejnego kibica z Polski na motocyklu,jest z plecaczkiem.

Rozmawiamy chwilę,dokonujemy zakupów na dzisiejszy wieczór - kupujemy po kilka kiełbasek i piwek by było czym wznosić toasty na pohybel czerwonym świniom w POlsce.

Podjeżdżamy niedaleko Nowogródka nad jezioro Świteż,które widać że jest czyste,nad nim tez kilka grilli świętujących Pabiedę-zwinęli się jednak wieczorem a my zostaliśmy na nocleg,tuż przy brzegu jeziora,w lesie.

Namioty rozbite,przebrani,ognisko rozpalone,komary gryzą,czas na piwko i nocne Polaków rozmowy do późna....

Kiełbaska na kolację dała się zjeść,za to musztarda taka ostra że szok-za to ketchup pyszny.O chlebie nie wspomnę-prawdziwy,zażeramy się nim!

Idziemy spać,a odważny Daro bierze kąpiel w jeziorze.

Ja zrobiłem to rano gdy wszyscy spali.

Jemy śniadanko,pakujemy się i następny dzień..

Etap Nowogródek-Zasław.

Po drodze zajazd  do zamku Mirze.

Kupujemy bilety wstępu ( dodam iż po zakupieniu biletów,znalazłem 2 bilety na glebie,poszedłem je zwrócić,więc zwiedzanie Miru za darmo ) , i zwiedzamy wnętrza i komnaty,piwnice i baszty,mnoga turystów-obiekt wpisany na listę Unesco.

wnętrza naprawdę imponujące,warte odwiedzenia,tak samo jak zamek w Nieświeżu do którego udajemy się po zjedzeniu śniadania na które czekaliśmy chyba z godzinę,i nie było to nic nadzwyczajnego.

Zamek w Nieświerzu również ogromny i warty obejrzenia,pogodę mieliśmy udaną ale już po zwiedzaniu,podczas ubierania się włupało nam konkretnie i tak przez 150 km do Zasławia ( koło Mińska ) 

Tam mieliśmy umówiony nocleg-DZIĘKI DARO,po tym deszczu każdy miał napięty humor,ale dojazd i zakwaterowanie,wreszcie sucho,my zziębnieci nie wspomnę o Dorotce - która jest dzielna-nie zeszła z motocykla by zająć miejsce w aucie-bo jak powiedziała-przyjechałam na motocykl!!!!!

Zmokła więc okrutnie i wyziębiła strasznie,ale zaraz rozlokowaliśmy Ją i poszła grzać się do łóżeczka,ja zostałem z gratami,by je porozwieszać i by do rana wyschły-co tak się stało.

Mieliśmy naprawdę przemiłych gospodarzy-pomogli we wszystkim.

Wreszcie można czegoś się napić i zjeść :) i do spania!

Rano pobudka,wyniesienie ciuchów na zewnątrz co by słońce osuszyło i wiaterek przewiał,co tak się stało,nasmarowanie Dziobatego-łańcucha po tej ulewnej jeździe,i pakowanie,w międzyczasie śniadanko.

Nasz trzeci etap podróży,mieliśmy zostać dzień dłużej,ale przez deszcze zrezygnowaliśmy i zdecydowaliśmy się na powrót do Domu.

Czyli z Zasławia  do Mińska-po drodze wstąpiliśmy na " Linię Stalina " obejrzeć militaria.

Stamtąd wypad na Mińsk,na kolec po drodze  las Kuropaty,zjeżdżamy z kolca i przebijamy się płynnie przez Mińsk-kto jeźdźi przez Warszawkę to niech pozazdrości -pojęcia korków w stolicy Białorusi-nieznane,płynnie pasami jedziemy i oglądamy z siodła motocykla Mińsk,gmach pięknej biblioteki robi wrażenie,pałac prezydencki,hotele.

Jesteśmy na kierunku-Baranowicze-Słonim-Wołkowysk,tutaj gdzieś jemy pyszne szaszłyki i nasz wyczekiwany przez Dorotkę przyjazd nad białoruskie Malediwy-czyli piękne jeziora o lazurowej wodzie w dawnych wyrobiskach kredy.

Krasnosielski -tam to się znajduje fabryka cementu,trzeba wjechać i cały czas drogą główną.Szlak wyznacza wszechobecny pył kredy i olbrzymie ją transportujące ciężarówki.

Dojeżdżamy na wyrobiska-kariery,ale już robi się granatowo - znowu w deszczu zwiedzanie,w ulewie.

Niektórzy przebierają się w przeciw deszczówki,ja nie :) 

Schodzimy i naprawdę zachwycający widok,kilku wyrobisk wypełnionych wodą o takim kolorze :)

Ostatnie fotki robimy w deszczu a ubieramy się w ulewie.

Nie ma to jak być ochlapanym przez taką ciężarówkę :) 

A Dziobaty jak wyglądał,makabra,jakby ktoś go wapnem wymalował..

spadamy stamtąd w kierunku Grodna i do przejścia Bruzgi/Kuźnica.

Po drodze widzę że 46 km do Grodna a u mnie rezerwa-mimo to jadę dalej z duszą na ramieniu-takim sposobem dojeżdżam do stacji z zapasem paliwa w baku na 7 km,fart :)

Dokupujemy płyny,te pitne i te które motocykle popijają,wydajemy o ile to możliwe wszystką walutę i prosto do granicy.

Tam zgłoszenie motocykla,trzeba oddać deklarację wwozu-ważne.

I normalna procedura,na stronie PL to samo,śmiechy,chichy i odprawieni wjeżdżamy do PL ,tam pod kantor,chwila na zebranie się wszystkich i strzałka do Augustowa.

Dojeżdżamy do siebie,zmoknięci ale zadowoleni,i powrócimy tam na pewno na dłużej...

ZDJĘCIA W NASTĘPNYCH POSTACH!

Wykorzystane zdjęcia : Twardy,JUR,Dorotka.

ZAPRASZAMY! 

 Nie znasz nawigacji by oglądać zdjęcia - nie tylko w jednym temacie ? 

Na dole strony będzie na pasku : nowszy post , starszy post - klikasz i jedziesz planowo :) 

 Zdjęcie w większym formacie ? Kliknij na wybrane i ciesz się widokiem :) 

w razie pytań - pisz,zechcesz udostępnić ? Na dole pod każdym tematem są ikony wtyczek społecznościowych i poczty e-mail.

 Zapodawaj - ja dziękuję :)

Pewnie z 300 zdjęć czeka aż je obejrzysz...




Mój bilet.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz